Drodzy PowsiNauci, mam wielką ochotę zaproponować Wam niecodzienną podróż w głąb skandynawskiej krainy! Będzie to prawdziwa uczta dla trzeciego oka, norweski kolektyw LEPROUS zawita do warszawskiej Świątyni Dźwięku 1 lutego 2025 roku.
Więcej niż metal…
Czy wiecie, że ta niezwykła formacja z maleńkiego Notodden, gdzie pradawne fiordy spotykają się z mistyczną mgłą, odwiedziła już naszą uśmiechniętą krainę 21 razy? Każda wizyta to było jak spotkanie z szamanem – transformujące i nieprzewidywalne.
Nowy rozdział w Księdze Run
Nadciągający album „Atonement” (premiera 30 sierpnia) zapowiada powrót do ciężkich, psychodelicznych korzeni. Pierwszy singiel brzmi jak zaklęcie rzucone przez nordyckich bogów – potężnie i hipnotycznie.
Pamiętajcie, że muzyka LEPROUS to nie zwykłe dźwięki – to psychodeliczna podróż przez skandynawskie lasy, gdzie prog-metalowe riffy przeplatają się z szamańskimi rytmami. To właśnie tam, gdzie tradycyjna nordycka muzyka spotyka się z psychodelicznym rockiem, powstaje magia, którą będziemy mogli poczuć na własnej skórze.
Ich debiutancka EP-ka „G-Stoned” z 1993 roku była jak świeży powiew w dusznym świecie elektroniki. Hipnotyczny utwór „High Noon” szybko stał się hymnem klubowych podziemi.
Od początku. W pewien mglisty wieczór 1993 roku, w zadymionym wiedeńskim klubie, dwóch młodych mężczyzn spotkało się przy gramofonie. Peter Kruder, fryzjer z zamiłowaniem do muzyki, i Richard Dorfmeister, niedoszły rockman, nie wiedzieli jeszcze, że to spotkanie odmieni ich życia na zawsze. Połączeni wspólną pasją do hipnotycznych rytmów i eksperymentalnych brzmień, zaczęli tworzyć muzykę, która wkrótce miała podbić świat.
Przez kolejne lata Kruder & Dorfmeister, jak zaczęto ich nazywać, tworzyli remiksy, które zmieniały oblicze muzyki tanecznej. Ich magiczne dłonie potrafiły przemienić popowe hity w mroczne, trip-hopowe przypowieści. A „The K&D Sessions” z 1998 roku stały się biblią dla całego pokolenia melomanów.
Wychodząc od trip hopu obaj muzycy podjęli próbę stworzenia własnego, niepowtarzalnego brzmienia adaptując takie gatunki i style jak: jazz, funk, house, rock a nawet Euro disco i dodając do nich niskie brzmienie linii basu. Pod koniec lat 90. G-Stone Recordings stała się uosobieniem typowego „wiedeńskiego brzmienia”, kojarzonego z terminem downbeat.
Niestety, w dostępnych źródłach nie znalazłem konkretnych informacji o powiązaniach Kruder & Dorfmeister z polską sceną muzyczną ani o epizodach z udziałem Polaków. Niemniej polscy fani chociażby takich albumów jak:
Massive Attack – „Mezzanine” i „Blue Lines”
Portishead – „Dummy”
DJ Shadow – „Endtroducing…..”
Pati Yang – „Jaszczurka”
Digit All Love – „DIGITALLLOVE”
… znajdą na ich koncercie dokładnie to, co kochają najbardziej!
A okazja jest ku temu teraz! Po trzech dekadach muzycznej podróży, austriaccy czarodzieje dźwięku wystąpią w Polsce aby zaprezentować swoje legendarne „K&D Sessions” na żywo. To nie będą zwykłe koncerty – to będzie podróż w czasie do złotej ery trip-hopu i downtempo.
Muzyczni alchemicy zamienią sale koncertowe w wehikuły czasu, przeniosą Was do epoki, gdy muzyka elektroniczna miała vintydżową duszę, a każdy bit ukrywał z kłębach dymu kolejną ważną historię. I jeszcze gwoli przypomnienia, to oprócz głównego projektu, muzycy udzielali się osobno w następujących projektach jak Peace Orchestra czy Tosca. Powinniście teraz kojarzyć!
Nie przegapcie szansy, by być częścią tej wyjątkowej muzycznej podróży. Bilety już w sprzedaży, a miejsca znikają szybciej niż czarne krążki / białe kruki z muzycznych second-handów.
Kruder & Dorfmeister udowodnią, że prawdziwa muzyka, jak dobry koniak, z wiekiem staje się tylko lepsza:
7 lutego 2025 roku w Gdańsku (Stary Maneż)
8 lutego 2025 roku w Warszawie (Palladium)
Postaram się być na jednym z nich aby przywieźć Wam w słoiku chociaż namiastkę tego mikroklimatu.
Smoke Detector alias Michał Tadeusz Gajewski
Cena biletów: 219 zł w przedsprzedaży na stronach:
Ej, Stary/a, posłuchaj no tej, tey jazzowej opowieści!
Tym wpisem poniekąd przedstawię Wam swoją muzyczną duszę! Nie chodzi tu tylko o jakieś tam (nie) zwykłe koncerty, festiwale czy inne muzyczne hece. Koncertów robienie oraz ich promowanie to jest jak komponowanie życiowej symfonii, gdzie każdy dźwięk to własny pomysł, każda nuta to przeżyte doświadczenie.
Dlatego też chodzę na koncerty organizowane przez kumpli po fachu!
W ogóle to trudna robota, ale w połączeniu z odbiorcą jest spoczko!
Przeszedłem przez wszystkie takty produkcji, często byłem tym gościem, co pisze libretto i dyryguje całą orkiestrą mediów i reklamy.
To było jak granie na wszystkich instrumentach naraz – dało mi kupę frajdy, doświadczeń i trików, ale przede wszystkim nauczyło mnie, jak brzmi każdy instrument w tej wielkiej orkiestrze biznesu.
Moja perspektywa?
To jak słuchanie nowej płyty winylowej Mulatu Astatke w temperaturze 360 stopni – słyszę każdy szmer, każde pstryknięcie i każdy groove!
Palę się na samą myśl o koncercie! Widziałem Mistrza swego czasu w NFM! Petarda, sztos, rozjebunda systemu i w ogóle.
Brak s(ł)ów, że huhu!
Więc jak widzisz, moja muzyczna dusza, to nie tylko stare dobre rytmy, ale też zafascynowanie nowoczesną produkcją. Trzeba być jak ten vintage syntezator – klasyczne brzmienie, ale z nowoczesnymi możliwościami!
Ty też tak pewnie masz…
Jeśli to czujesz, to się spotkamy! Tym razem proponuję – poznajmy się w Poznaniu. Ekipa Winiary Bookings robi tam wspaniały koncert! Możecie mi zatem trochę zaufać i w ciemno iść na koncert, który Wam dziś polecam!