Drodzy PowsiNauci, mam wielką ochotę zaproponować Wam niecodzienną podróż w głąb skandynawskiej krainy! Będzie to prawdziwa uczta dla trzeciego oka, norweski kolektyw LEPROUS zawita do warszawskiej Świątyni Dźwięku 1 lutego 2025 roku.
Więcej niż metal…
Czy wiecie, że ta niezwykła formacja z maleńkiego Notodden, gdzie pradawne fiordy spotykają się z mistyczną mgłą, odwiedziła już naszą uśmiechniętą krainę 21 razy? Każda wizyta to było jak spotkanie z szamanem – transformujące i nieprzewidywalne.
Nowy rozdział w Księdze Run
Nadciągający album „Atonement” (premiera 30 sierpnia) zapowiada powrót do ciężkich, psychodelicznych korzeni. Pierwszy singiel brzmi jak zaklęcie rzucone przez nordyckich bogów – potężnie i hipnotycznie.
Pamiętajcie, że muzyka LEPROUS to nie zwykłe dźwięki – to psychodeliczna podróż przez skandynawskie lasy, gdzie prog-metalowe riffy przeplatają się z szamańskimi rytmami. To właśnie tam, gdzie tradycyjna nordycka muzyka spotyka się z psychodelicznym rockiem, powstaje magia, którą będziemy mogli poczuć na własnej skórze.
Oj, chłopoki, mom wom pedzieć, że jak żem dostał tyn zielony krążek od Namora, to mnie normalnie zatknęło!
Toć to je istno perełka dla starego wygi jak jo!
Namor to tako nowo kapela, co jom założyli Michał Laksa i Krzysztof Pistelok. Te chłopy przez dwadzieścia lot fedrowali z Katem + Romanem Kostrzewskim, to sie nauczyli, jak obrobiać porządny metal. I choć Roman już nom odszedł na wieczno szychtę w 2022 roku, to jego duch nadal sie unosi nad tymi nutami.
„Ofiary Pustki” to je tako zajebista płyta, że jak żem jom odpalił, to mi sie aż lampka w kasku zapaliła!
Zaczynajom spokojnie, jakby na przodku, ale potem jak przywalą, to aż ściany w sztolni drżą. Laksa jako śpiewok daje radę, choć trochę inaczej niż szatan wyje. A gitara Pisteloka tnie jak kilof!
Muszę wom pedzieć, że „Włosek jaj” trochę mnie zdziwiło, ale „Umieraj i żyj dalej” to już prawdziwy skarb, jakby bryłka złota. A jak żem usłyszoł „Anielski Dom cz. VII”, to od razu pomyśloł, że to będzie nowy hymn na fajrancie.
Posłuchojta!
Najlepsze je to, że te chłopy nie bojom sie eksperymentować.
Jest tu i thrash, i groove, i nawet trochę progresywnych klimacików. A teksty Laksy to istno poezjo, pełno w nich alegorii i takich tam mądrości, jakby je pisał stary sztajger.
Powiem wom tak – ta płyta to istny hołd dla Romana (przeczytoj od końca sobie to imię), ale jednocześnie nowe otwarcie, jakby nowo żyła w kopalni. Słychać, że chłopy majom jeszcze dużo do pedzenia. I choć to nie je już KAT, to duch starego, dobrego metalu nadal w tym siedzi.
A tyn zielony winyl to istne cudo dla kolekcjonerów, jakby nowy szyb w kopalni. Więc jak jesteście fanami porządnego, polskiego metalu, to bierzta! Bo to je kawał dobrej roboty, nowa dźwiękowa ściana wydobywczo!
I powiem wom jeszcze jedno – jak któro z tych ballad nie trafi na listy przebojów, to będzie błąd z serii „unforgiven”. Ale że dobry duch nad tym czuwo, to wszystko je możliwe.
SET LISTA: 1. Artnam 2. Ogrody przykrości 3. Anioł Tchórz 4. Włosek jaj cz.I 5. Włosek jaj cz.II 6. Umieraj i żyj dalej 7. GenPato 8. Anielski dom cz.VII 9. Noł namor 10. A jeśli nigdy nic 11. Czorny szlag 12. Ostatni hymn
Ich debiutancka EP-ka „G-Stoned” z 1993 roku była jak świeży powiew w dusznym świecie elektroniki. Hipnotyczny utwór „High Noon” szybko stał się hymnem klubowych podziemi.
Od początku. W pewien mglisty wieczór 1993 roku, w zadymionym wiedeńskim klubie, dwóch młodych mężczyzn spotkało się przy gramofonie. Peter Kruder, fryzjer z zamiłowaniem do muzyki, i Richard Dorfmeister, niedoszły rockman, nie wiedzieli jeszcze, że to spotkanie odmieni ich życia na zawsze. Połączeni wspólną pasją do hipnotycznych rytmów i eksperymentalnych brzmień, zaczęli tworzyć muzykę, która wkrótce miała podbić świat.
Przez kolejne lata Kruder & Dorfmeister, jak zaczęto ich nazywać, tworzyli remiksy, które zmieniały oblicze muzyki tanecznej. Ich magiczne dłonie potrafiły przemienić popowe hity w mroczne, trip-hopowe przypowieści. A „The K&D Sessions” z 1998 roku stały się biblią dla całego pokolenia melomanów.
Wychodząc od trip hopu obaj muzycy podjęli próbę stworzenia własnego, niepowtarzalnego brzmienia adaptując takie gatunki i style jak: jazz, funk, house, rock a nawet Euro disco i dodając do nich niskie brzmienie linii basu. Pod koniec lat 90. G-Stone Recordings stała się uosobieniem typowego „wiedeńskiego brzmienia”, kojarzonego z terminem downbeat.
Niestety, w dostępnych źródłach nie znalazłem konkretnych informacji o powiązaniach Kruder & Dorfmeister z polską sceną muzyczną ani o epizodach z udziałem Polaków. Niemniej polscy fani chociażby takich albumów jak:
Massive Attack – „Mezzanine” i „Blue Lines”
Portishead – „Dummy”
DJ Shadow – „Endtroducing…..”
Pati Yang – „Jaszczurka”
Digit All Love – „DIGITALLLOVE”
… znajdą na ich koncercie dokładnie to, co kochają najbardziej!
A okazja jest ku temu teraz! Po trzech dekadach muzycznej podróży, austriaccy czarodzieje dźwięku wystąpią w Polsce aby zaprezentować swoje legendarne „K&D Sessions” na żywo. To nie będą zwykłe koncerty – to będzie podróż w czasie do złotej ery trip-hopu i downtempo.
Muzyczni alchemicy zamienią sale koncertowe w wehikuły czasu, przeniosą Was do epoki, gdy muzyka elektroniczna miała vintydżową duszę, a każdy bit ukrywał z kłębach dymu kolejną ważną historię. I jeszcze gwoli przypomnienia, to oprócz głównego projektu, muzycy udzielali się osobno w następujących projektach jak Peace Orchestra czy Tosca. Powinniście teraz kojarzyć!
Nie przegapcie szansy, by być częścią tej wyjątkowej muzycznej podróży. Bilety już w sprzedaży, a miejsca znikają szybciej niż czarne krążki / białe kruki z muzycznych second-handów.
Kruder & Dorfmeister udowodnią, że prawdziwa muzyka, jak dobry koniak, z wiekiem staje się tylko lepsza:
7 lutego 2025 roku w Gdańsku (Stary Maneż)
8 lutego 2025 roku w Warszawie (Palladium)
Postaram się być na jednym z nich aby przywieźć Wam w słoiku chociaż namiastkę tego mikroklimatu.
Smoke Detector alias Michał Tadeusz Gajewski
Cena biletów: 219 zł w przedsprzedaży na stronach: